Rekrutacja | Rekrutujemy | Rekruter – wszystko o rekrutacji

Czy nazwalibyśmy prawdziwym sukcesem osiągnięcie obrzydliwie wręcz ogromnego bogactwa? W momencie gdy pieniądze przestają być jakimkolwiek problemem, gdy stać nas dosłownie na wszystko – nazywalibyśmy siebie szczęśliwymi ludźmi? Podejrzewam, że większość osób byłaby zdania, że pieniądze to nie meritum sukcesu, a przynajmniej nie tylko to. Niewielki odsetek być może uznałby, że pieniądze to klucz do bycia szczęśliwym. W tradycyjnym biznesie istnieje coś takiego jak pojęcie konkurencji i często pieniądze zarabiają silniejsi, z większymi plecami i nie zawsze zgodnie z zasadami etyki. Jednak czy to nie jest tak, że poza tym, istotą prawdziwego sukcesu, to oprócz pieniędzy, również spokój umysłu i radość życia? A może to stanowi kwintesencję sukcesu?

W książkach poświęconych naturze sukcesu znaleźć można kilkanaście praktycznych porad na temat tego, jakimi ścieżkami kierować się, aby móc nazywać siebie człowiekiem sukcesu. Jedną z zawartych tam zasad jest pojęcie, że kto więcej daje, tym więcej otrzymuje.

Opiera się ono na prostej zasadzie, że pomagając innym, często bez nastawienia na konkretny zysk, otwieramy sobie drogę, na której nie jesteśmy już sami. Jednak ważne jest uświadomienie sobie, na czym polega prawdziwa pomoc? Różne są sposoby pomagania i zależy to też od kontekstu, w jakim się ów czynność wykonuje. Z innym rodzajem pomocy mamy do czynienia w momencie, gdy dajemy biedakowi żebrzącemu pod kościołem kilka złotych, a inna, gdy przejmujemy na siebie odpowiedzialność w pracy za wykonanie jakiegoś zadania. Można bowiem kogoś wyręczyć, lub też można dać mu dobra materialne. Ale, jak wiadomo, to jest tylko pomoc chwilowa. Stare przysłowie mówi: “dając komuś rybę nakarmisz go na kilka godzin. Dając mu wędkę, pomożesz mu na całe życie”. A często okazuje się, że dając komuś coś za darmo, bardziej mu szkodzimy niż pomagamy. W Australii emitowany był niegdyś program, do którego zaproszono ludzi, którzy przed kilkoma laty wygrali duże sumy pieniędzy w totolotka, na wyścigach konnych i innych loteriach czy zakładach. Wynik był zatrważający – w trakcie kilku lat od momentu otrzymania dużej sumy pieniędzy, ludzie Ci z wysokiej pozycji materialnej stoczyli się na poziom, gdy znaleźli się w sytuacji finansowej gorszej, niż byli przed wygraną. Ponadto, ich życie wcale nie nazywalibyśmy szczęśliwym – otóż bezpośrednio po wygranej mieli mnóstwo życiowych problemów: oni lub członkowie ich rodziny trafiali do więzienia, popadali w nałogi, ich małżeństwa ulegały rozbiciu. Niektórzy kończyli nawet w szpitalu psychiatrycznym. A jednak w dalszym ciągu zapewne każdemu z nas wydaje się, że gdyby tylko wygrał milion złotych, byłby szczęśliwy. Jednak do dużych sum pieniędzy należy podchodzi w odpowiedni sposób, bowiem pieniądze są energią. Ciekawą analogią jest porównanie pieniędzy do prądu – jeżeli ktoś całe życie żyje w sposób skromny, gdy ledwo starcza mu do pierwszego i nagle wygra dużą sumę pieniędzy , to tak jakby mieć silniczek na 9V i podłączył go do 220V. Co się stanie? Wiadomym jest, że spali się. I to samo dzieje się z naszą percepcją i świadomością. Nagły zastrzyk wolności i frywolności pod postacią upragnionej niezależności finansowej może człowieka szybciej pogrążyć, niż chroniczny niedobór pieniędzy. Oczywiście nie znaczy to, że nie można być człowiekiem bogatym i szczęśliwym. Jak najbardziej można, ale to wymaga przygotowania. Zatem jak pomagać to z umiarem, a pomiędzy pieniędzmi i szczęściem znak równości nie tak łatwo postawić.

Kolejna zasada sukcesu, z którą można się spotkać podczas lektury książek temu poświęconych, mówi, że jeśli ktokolwiek chce kiedykolwiek osiągnąć jakiekolwiek rezultaty, to najpierw musi nauczyć się pracować bez rezultatów. Oznacza to, że jeśli ktoś chce mieć pieniądze bez wykonywania ciężkiej pracy, to wpierw musi nauczyć się pracować bez posiadania dużej ilości pieniędzy. Jest to uniwersalna zasada, dotycząca wielu dziedzin życia. To prawo bowiem dotyczy wszelkich dziedzin, w których ludzie osiągają sukcesy. Aby daleko nie sięgać po przykłady, można wspomnieć, że wielcy artyści poprzez lata swojej ciężkiej, twórczej pracy stworzyli kapitał, zanim w ogóle stali się sławni. Wielcy sportowcy latami trenowali zanim osiągnęli poziom olimpijski. Thomas Edison wykonał ponad 10 tysięcy prób z najprzeróżniejszym materiałem zanim wynalazł żarówkę.

Sprawa jest prostsza w praktyce niż może się wydawać. Czemu? Wystarczy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest się gotowym do tego, aby wygospodarować dziennie dwie, może trzy godziny, żeby nauczyć się działać zgodnie z zasadami sukcesu? Zajęcie to jest zniechęcające i żmudne, wymaga samodyscypliny i silnego charakteru. Z całą pewnością nie przyniesie to działanie błyskawicznych korzyści finansowych. Jednak może dać szansę na stopniowy proces dojrzewania, a w konsekwencji na uzyskanie stanu, gdy pieniądze zarabiać będziemy bez wykonywania ciężkiej pracy.

Jednym z podstawowych błędów jakie popełniamy, a który oddala nas od osiągnięcia stanu jaki my sami nazywamy szczęściem i ucieleśnieniem sukcesu, jest ocenianie innych ludzi. “Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni” – pamiętamy o tym? Jeżeli kogokolwiek poddajemy ocenie, to tak naprawdę jedyną osobą jaką oceniamy, jesteśmy my sami. Nasza osoba stanowi pryzmat przez które przechodzą tylko wybrane aspekty. Dlatego też, wydając osąd, zawsze w jego centrum ustawiamy siebie. Dzieje się tak, że gdy mówimy o kimś, że jest stary, to znaczy tylko tyle, że jest starszy od osoby, która ten osąd wydała. Gdy mówimy inaczej, że ktoś jest młody, znaczy, że młodszy od nas; biedny, znaczy, że jest gorzej sytuowany od nas. Tak jest z każdym aspektem wymienianym na drodze dokonywania porównań i rozróżnień między nami a innymi. Czy to słuszna droga? Myślę, że nie bowiem osądzanie, to koncentracja na tym, co nas dzieli. Natomiast proces mentalnego dojrzewania, to umiejętność dostrzegania tego, co nas łączy. Osądzanie wynika z naszych kompleksów i niedojrzałości psychicznej. Natomiast jednym z warunków życia w spokoju i w szczęściu, mentalnego zadowolenia, jest uzyskanie wewnętrznej równowagi. Nie sposób tego dokonać, nieustannie oceniając wszystkich ludzi, których spotykamy. Raz bowiem poczujemy się lepiej a za drugim razem, gorzej. A to nie na tym polega praca nad sobą.